Światło podczerwone odbieramy jako ciepło. Nie widzimy go,
ale czujemy. Czasami z przyjemnością, wystawiamy twarz do słońca, aby
odczuć jego ciepło, ale w upalne dni lata, kiedy temperatura przekracza 30
stopni, zasłaniamy się, starając uniknąć jego bezpośredniego promieniowania. Fotografia w podczerwieni obrazuje ciepło które odczuwamy, ale którego nie
widzimy.
Fotografia wykonywana w podczerwieni, zawiera w sobie
pierwiastek magii. Wyposażeni w aparat, którego sensor reaguje na
promieniowanie podczerwone powyżej 700 nm, uzyskujemy na matrycy obrazy,
których nie widzieliśmy własnymi oczami, czyli fotografowaliśmy na ślepo, bazując na własnym odczuciu i z pasją eksperymentatora.
To nie szkodzi, że w
podczerwieni fotografuje się od dziesiątek lat. Dla mnie fotografia w
podczerwieni, zawsze przypomina polowanie na duchy, których nie ma, a my widzimy
je później na zdjęciach. Na obiektyw, nakładamy filtry czerwone, które nie przepuszczają
na sensor światła, które my jako ludzie widzimy własnymi oczami, a tylko to
światło, które czujemy.
Po pewnym czasie działamy już świadomie, widząc i wiedząc, jak
będą wyglądać rośliny, budynki, dachy, cienie i miejsca nasłonecznione,
wyobrażamy sobie i świadomie komponujemy zdjęcia, poszukując relacji ciepła i
zimna.
Zaskoczeniem na początku są najcieplejsze elementy, czyli rośliny z
chlorofilem. Okazuje się bowiem, że odbijają one prawie całe ciepło, które na
nie pada i w zdjęciach wykonanych w podczerwieni świecą na biało, będąc często
najjaśniejszymi elementami obrazu fotograficznego.
Odbicie ciepła przez zielone
liście chroni rośliny przed przegrzaniem, ratuje ich wegetację, czyli
życie. Poznając odmienność fotografii ciepła, zaczynamy świadomie wyszukiwać
motywy i przewidywać ich relacje tonalne. Powoli tworzymy własny obraz "niewidzialnego światła”, rejestrując go aparatem i przekazując innym emocje
odkryć i relacji mających miejsce poza naszym wzrokiem, a odczuwanych naszym
ciałem.
Moja autorska strona na której się znajdujemy prezentuje fotografię w podczerwieni barwnej i czarno-białej.
Marek Czarnecki